Jak to się zaczęło z tymi weselami w „Pachnie Mi”…

bukiet_slubny

Jak to jest z tymi weselami? Robić, czy nie robić…?

Opinie w tej materii są i chyba zawsze będą podzielone. Osobiście bardzo lubię te całe przygotowania, krzątaninę, rodzinne rozmowy, wspomnienia, zapach rosołu (z „prawdziwej” kury) i to miłe napięcie, jakie wówczas udziela się wszystkim; to jest naprawdę miłe! Cieszę się wtedy, że mogę poprzez swoją pracę dołożyć do tego sielskiego obrazu jakąś malutką cząstkę od siebie.

Gdy rozpoczynałam pracę pod szyldem „Pachnie Mi”, nie przypuszczałam, że spotkam na swojej drodze tak wiele wyjątkowych osób. Cieszę się, kiedy trafiają do mnie pary, które cenią oryginalność, są otwarte na różne rozwiązania, szukają nietypowych inspiracji i godzą się na ich zaadoptowanie. Trzeba przyznać, że przełamywanie pewnych, być może nieco już utartych i przykurzonych rozwiązań funkcjonujących w czasach młodości naszych rodziców, cioć, babć… i wprowadzanie drobnych innowacji, będzie czasami wymagać od nas pewnej miary odwagi (połączonej z taktem); choć oczywiście w każdej rodzinie znajdziemy tradycje, które warto podtrzymywać i akcentować, zwłaszcza w tym szczególnym, doniosłym czasie (np. rosół z „prawdziwej” kury :)) Dziękuję Wam za wszystko, moi drodzy!

Niektóre z tych wesel pamiętam szczególnie; np. pierwsze wesele „Pachnie Mi”…  Kasia jasno określiła swoje oczekiwania i świetnie współpracowała. Do dziś pamiętam, jak rozpłakała się na widok swojego wianka i bukietu… Kasia, mam nadzieję, że były to łzy szczęścia? 🙂

Takie Młode Panny są najpiękniejsze!